16.12.2025
Salony piękności liczą na sylwestrowy zastrzyk gotówki — 55 mln zł długu nie zostawia im wyboru
strefa ekspertaPodczas gdy liczba salonów piękności z roku na rok rośnie, ich właściciele coraz częściej nie radzą sobie ze spłatą zobowiązań. Sytuacji nie poprawiają wyższe koszty prowadzenia działalności i nowe regulacje prawne. Zadłużenie fryzjerów i kosmetyczek wynosi już niemal 55 mln zł, to o 14 proc. więcej niż rok wcześniej – wynika z danych Krajowego Rejestru Długów. Zbliżający się sylwester i bale karnawałowe mogą być szansą dla branży beauty na wyjście z finansowego dołka.
Najnowsze dane Krajowego Rejestru Długów nie pozostawiają wątpliwości: zadłużenie salonów piękności stale rośnie i dziś notuje najwyższy poziom od kilku lat. Ponad 3700 podmiotów działających w branży beauty, czyli zakładów fryzjerskich i kosmetycznych, ma średnio do spłaty 14,7 tys. zł. Łącznie są one winne innym firmom 54,8 mln zł.
– W porównaniu do minionego roku zaległości finansowe salonów wzrosły o 14 procent. Stało się tak, mimo rosnącego popytu na usługi fryzjerskie czy kosmetyczne. Powodem mogą być wysokie koszty pracy, ale także ceny surowców i materiałów. Szacuje się, że na środki do pielęgnacji skóry czy włosów i na kosmetyki do makijażu trzeba wydać o około 10 procent więcej. Do tego dochodzą również rosnące ceny energii i wynajmu lokalu oraz podwyżki dla pracowników – wymienia Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Liczba zakładów kosmetycznych i fryzjerskich w Polsce stale rośnie. Dziś na rynku funkcjonuje ich ok. 132 tys. Tak szeroka oferta to powód do zadowolenia klientów, ale niekoniecznie już samych przedsiębiorców. Jak podkreśla Sandra Czerwińska, ekspertka Rzetelnej Firmy, podmioty z branży beauty funkcjonują na bardzo konkurencyjnym rynku:
– Bariera wejścia na rynek jest niska, co zachęca przedsiębiorców, w tym głównie kobiety, do zakładania własnej działalności bez konieczności ponoszenia sporych nakładów na start. To z kolei rodzi dużą konkurencję. Co więcej, nie jest to łatwe zadanie, ponieważ początkujący przedsiębiorcy nie mają wyrobionej renomy i trudniej im zdobyć klientów. Branża ma również problemy ze znalezieniem wykwalifikowanej kadry. By wykonywać niektóre zabiegi, nie wystarczy skończyć kilka krótkich kursów. Obniżanie standardów to z kolei prosta droga do tego, by szybko zniknąć z rynku. A wskaźnik przetrwania nie jest wysoki, w minionym roku zamknięto aż 5 tysięcy takich działalności – zauważa Sandra Czerwińska, ekspertka Rzetelnej Firmy.
Małe salony z największymi problemami
Z danych KRD wynika, że gros dłużników to jednoosobowe działalności gospodarcze. Stanowią one aż 83 proc. wszystkich zadłużonych w branży beauty.
– Średnie zadłużenie przypadające na jednoosobową działalność gospodarczą wynosi około 14 tysięcy złotych, a więc łącznie najmniejsze podmioty odpowiadają za niemal 44 miliony złotych długu. Mikrofirmy dominują w branży beauty, ale jednocześnie są najbardziej narażone na zawirowania finansowe. Pracują na minimalnych marżach, działają lokalnie, często bez rezerw finansowych i wsparcia doradczego. To sprawia, że nawet niewielkie wahania – jak wzrost czynszu, wyższe rachunki za prąd czy potrzeba podwyżek dla pracowników – mogą szybko wpędzić je w kłopoty – mówi Sandra Czerwińska.
Mazowsze i Pomorze na czele dłużników
Największe problemy ze spłatą zadłużenia mają firmy działające w województwie mazowieckim. Ponad 700 salonów piękności „dorobiło się” 13,7 mln zł długu. Tuż za nimi znalazły się zakłady fryzjerskie i kosmetyczne z Pomorza, gdzie 383 firmy mają do spłaty ponad 6 mln zł. Niechlubne podium zamykają przedsiębiorcy z Wielkopolski – tutaj 354 podmioty muszą oddać łącznie 5,8 mln zł.
Najmniejsze zadłużenie mają salony działające na Podlasiu – 63 podmioty zgromadziły 290,5 tys. zł długu. W województwie opolskim firm z długami jest jeszcze mniej, bo jedynie 47, ale ich łączne zobowiązania są wyższe, osiągnęły poziom 533 tys. zł. Na trzecim miejscu znalazły się kosmetyczki i fryzjerzy z województwa świętokrzyskiego – 56 firm ma do oddania 864 tys. zł.
– Salony kosmetyczne z dużych miast i metropolii mają z reguły większe zadłużenie, podczas gdy te z mniejszych miejscowości czy regionów radzą sobie lepiej. Jednym z powodów takiej sytuacji mogą być wysokie koszty prowadzenia firmy w dużych miastach, gdzie czynsz za lokal jest kilkukrotnie wyższy, pracownicy oczekują lepszych zarobków, a klienci mogą mieć spore wymagania, co oznacza konieczność szybkiego dostosowywania się do ich potrzeb. W małych miastach jest mniejsza konkurencja i niższa rotacja pracowników, dzięki czemu łatwiej utrzymać rentowność – wyjaśnia Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Kosztowne regulacje dla branży
Mimo prognozowanego wzrostu, sektor beauty musi liczyć się z kilkoma trudnościami. Jedną z nich jest nadążanie za ciągle zmieniającymi się trendami. Firmy powinny inwestować w nowe produkty do stylizacji, sprzęt do różnorodnych zabiegów, ale także szkolić pracowników zgodnie z najnowszymi wymogami. Duża konkurencja wymusza też ponoszenie nakładów na marketing i obecność w Internecie. Zakłady kosmetyczne powinny budować swoją markę w sieci, zapewniając klientom np. możliwość rezerwacji online.
Aktualnie największym obciążeniem dla branży beauty jest konieczność dostosowania się do wymogów regulacyjnych. Od 1 stycznia 2025 r. na salony kosmetyczne, fryzjerskie, stylistów paznokci i barberów nałożono obowiązek rejestracji w Bazie Danych o Produktach i Opakowaniach oraz o Gospodarce Odpadami (BDO). Nowe przepisy wynikające z rozporządzenia o odpadach zniosły dotychczasowe zwolnienia, co oznacza, że nawet najmniejsze podmioty wytwarzające odpady niebezpieczne (takie jak tubki po farbach, aerozole, opakowania po lakierach) muszą prowadzić ewidencję i zarejestrować się w BDO. Niespełnienie tego wymogu wiąże się z wysokimi karami finansowymi, zaczynającymi się od 5 tys. zł. To jednak nie wszystko: 1 września 2025 r. wszedł zakaz stosowania TPO w kosmetykach – substancji powszechnie używanej w lakierach do paznokci. Nowy wymóg uderzył w te salony manicure, które już zdążyły zrobić zapasy kosmetyków.
– Warto również zwrócić uwagę na planowane zmiany legislacyjne dotyczące działalności usługowej, jak na przykład rozszerzenie uprawnień Państwowej Inspekcji Pracy. Choć rząd wycofał się z rygoru natychmiastowej wykonalności decyzji, to nadal istnieje ryzyko, że inspektorzy PIP będą mogli w drodze decyzji administracyjnej przekształcać umowy zlecenia czy B2B w etaty. Dla wielu salonów beauty, w których zatrudnienie opiera się właśnie na takich formach współpracy, może to oznaczać poważne konsekwencje finansowe – mówi Sandra Czerwińska, ekspertka Rzetelnej Firmy.
Wprowadzenie nowych regulacji i obowiązków administracyjnych nie pozostaje bez wpływu na kondycję finansową salonów kosmetycznych i fryzjerskich. Zwiększone koszty operacyjne, administracyjne oraz potencjalne kary mogą przekładać się na mniejszą rentowność przedsiębiorstw. Nie pomagają też w wyjściu z długów.
Branża beauty ma obecnie duże zobowiązania wobec instytucji finansowych (funduszy sekurytyzacyjnych, banków, firm leasingowych i ubezpieczycieli). Zalega im 40,3 mln zł. Znacznie mniej, bo 4,3 mln zł, salony fryzjerskie i kosmetyczne są winne operatorom komórkowym, 2,2 mln zł – muszą oddać dostawcom energii, a 1,6 mln zł – zarządcom nieruchomości.
– W porównaniu do minionego roku zaległości finansowe salonów wzrosły o 14 procent. Stało się tak, mimo rosnącego popytu na usługi fryzjerskie czy kosmetyczne. Powodem mogą być wysokie koszty pracy, ale także ceny surowców i materiałów. Szacuje się, że na środki do pielęgnacji skóry czy włosów i na kosmetyki do makijażu trzeba wydać o około 10 procent więcej. Do tego dochodzą również rosnące ceny energii i wynajmu lokalu oraz podwyżki dla pracowników – wymienia Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Liczba zakładów kosmetycznych i fryzjerskich w Polsce stale rośnie. Dziś na rynku funkcjonuje ich ok. 132 tys. Tak szeroka oferta to powód do zadowolenia klientów, ale niekoniecznie już samych przedsiębiorców. Jak podkreśla Sandra Czerwińska, ekspertka Rzetelnej Firmy, podmioty z branży beauty funkcjonują na bardzo konkurencyjnym rynku:
– Bariera wejścia na rynek jest niska, co zachęca przedsiębiorców, w tym głównie kobiety, do zakładania własnej działalności bez konieczności ponoszenia sporych nakładów na start. To z kolei rodzi dużą konkurencję. Co więcej, nie jest to łatwe zadanie, ponieważ początkujący przedsiębiorcy nie mają wyrobionej renomy i trudniej im zdobyć klientów. Branża ma również problemy ze znalezieniem wykwalifikowanej kadry. By wykonywać niektóre zabiegi, nie wystarczy skończyć kilka krótkich kursów. Obniżanie standardów to z kolei prosta droga do tego, by szybko zniknąć z rynku. A wskaźnik przetrwania nie jest wysoki, w minionym roku zamknięto aż 5 tysięcy takich działalności – zauważa Sandra Czerwińska, ekspertka Rzetelnej Firmy.
Małe salony z największymi problemami
Z danych KRD wynika, że gros dłużników to jednoosobowe działalności gospodarcze. Stanowią one aż 83 proc. wszystkich zadłużonych w branży beauty.
– Średnie zadłużenie przypadające na jednoosobową działalność gospodarczą wynosi około 14 tysięcy złotych, a więc łącznie najmniejsze podmioty odpowiadają za niemal 44 miliony złotych długu. Mikrofirmy dominują w branży beauty, ale jednocześnie są najbardziej narażone na zawirowania finansowe. Pracują na minimalnych marżach, działają lokalnie, często bez rezerw finansowych i wsparcia doradczego. To sprawia, że nawet niewielkie wahania – jak wzrost czynszu, wyższe rachunki za prąd czy potrzeba podwyżek dla pracowników – mogą szybko wpędzić je w kłopoty – mówi Sandra Czerwińska.
Mazowsze i Pomorze na czele dłużników
Największe problemy ze spłatą zadłużenia mają firmy działające w województwie mazowieckim. Ponad 700 salonów piękności „dorobiło się” 13,7 mln zł długu. Tuż za nimi znalazły się zakłady fryzjerskie i kosmetyczne z Pomorza, gdzie 383 firmy mają do spłaty ponad 6 mln zł. Niechlubne podium zamykają przedsiębiorcy z Wielkopolski – tutaj 354 podmioty muszą oddać łącznie 5,8 mln zł.
Najmniejsze zadłużenie mają salony działające na Podlasiu – 63 podmioty zgromadziły 290,5 tys. zł długu. W województwie opolskim firm z długami jest jeszcze mniej, bo jedynie 47, ale ich łączne zobowiązania są wyższe, osiągnęły poziom 533 tys. zł. Na trzecim miejscu znalazły się kosmetyczki i fryzjerzy z województwa świętokrzyskiego – 56 firm ma do oddania 864 tys. zł.
– Salony kosmetyczne z dużych miast i metropolii mają z reguły większe zadłużenie, podczas gdy te z mniejszych miejscowości czy regionów radzą sobie lepiej. Jednym z powodów takiej sytuacji mogą być wysokie koszty prowadzenia firmy w dużych miastach, gdzie czynsz za lokal jest kilkukrotnie wyższy, pracownicy oczekują lepszych zarobków, a klienci mogą mieć spore wymagania, co oznacza konieczność szybkiego dostosowywania się do ich potrzeb. W małych miastach jest mniejsza konkurencja i niższa rotacja pracowników, dzięki czemu łatwiej utrzymać rentowność – wyjaśnia Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Kosztowne regulacje dla branży
Mimo prognozowanego wzrostu, sektor beauty musi liczyć się z kilkoma trudnościami. Jedną z nich jest nadążanie za ciągle zmieniającymi się trendami. Firmy powinny inwestować w nowe produkty do stylizacji, sprzęt do różnorodnych zabiegów, ale także szkolić pracowników zgodnie z najnowszymi wymogami. Duża konkurencja wymusza też ponoszenie nakładów na marketing i obecność w Internecie. Zakłady kosmetyczne powinny budować swoją markę w sieci, zapewniając klientom np. możliwość rezerwacji online.
Aktualnie największym obciążeniem dla branży beauty jest konieczność dostosowania się do wymogów regulacyjnych. Od 1 stycznia 2025 r. na salony kosmetyczne, fryzjerskie, stylistów paznokci i barberów nałożono obowiązek rejestracji w Bazie Danych o Produktach i Opakowaniach oraz o Gospodarce Odpadami (BDO). Nowe przepisy wynikające z rozporządzenia o odpadach zniosły dotychczasowe zwolnienia, co oznacza, że nawet najmniejsze podmioty wytwarzające odpady niebezpieczne (takie jak tubki po farbach, aerozole, opakowania po lakierach) muszą prowadzić ewidencję i zarejestrować się w BDO. Niespełnienie tego wymogu wiąże się z wysokimi karami finansowymi, zaczynającymi się od 5 tys. zł. To jednak nie wszystko: 1 września 2025 r. wszedł zakaz stosowania TPO w kosmetykach – substancji powszechnie używanej w lakierach do paznokci. Nowy wymóg uderzył w te salony manicure, które już zdążyły zrobić zapasy kosmetyków.
– Warto również zwrócić uwagę na planowane zmiany legislacyjne dotyczące działalności usługowej, jak na przykład rozszerzenie uprawnień Państwowej Inspekcji Pracy. Choć rząd wycofał się z rygoru natychmiastowej wykonalności decyzji, to nadal istnieje ryzyko, że inspektorzy PIP będą mogli w drodze decyzji administracyjnej przekształcać umowy zlecenia czy B2B w etaty. Dla wielu salonów beauty, w których zatrudnienie opiera się właśnie na takich formach współpracy, może to oznaczać poważne konsekwencje finansowe – mówi Sandra Czerwińska, ekspertka Rzetelnej Firmy.
Wprowadzenie nowych regulacji i obowiązków administracyjnych nie pozostaje bez wpływu na kondycję finansową salonów kosmetycznych i fryzjerskich. Zwiększone koszty operacyjne, administracyjne oraz potencjalne kary mogą przekładać się na mniejszą rentowność przedsiębiorstw. Nie pomagają też w wyjściu z długów.
Branża beauty ma obecnie duże zobowiązania wobec instytucji finansowych (funduszy sekurytyzacyjnych, banków, firm leasingowych i ubezpieczycieli). Zalega im 40,3 mln zł. Znacznie mniej, bo 4,3 mln zł, salony fryzjerskie i kosmetyczne są winne operatorom komórkowym, 2,2 mln zł – muszą oddać dostawcom energii, a 1,6 mln zł – zarządcom nieruchomości.